poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Niebieskie atramenty - porównanie

Niedawno, przy okazji innego zakupu, trafiła w moje ręce buteleczka atramentu Camel Royal Blue - dlatego też pomyślałem, że mogę zrobić malutkie porównanie kilku niebieskich atramentów jakie mam. Kolejno będą to:

  • Camel Royal Blue

  • Pelikan Royal Blue

  • Hero Washable Blue


Na początek napiszę, że nie spotkałem chyba jeszcze niebieskiego atramentu, z którym jakiekolwiek pióro (przynajmniej moje) miałoby jakieś problemy. Dla mnie różnice są niewielkie, głównie kolorystyczne.



Camel Royal Blue


O tym atramencie było swego czasu trochę szumu na forach poświęconych piórom. Produkcja indyjska. Buteleczka mieści najwięcej atramentu ze wszystkich trzech (60 ml), ale jest najgorzej wykonana. Duży luz na gwincie, zakrętka jest całkowicie luźna i trzeba uważać żeby przypadkiem nie rozlać (poza tym musiałem użyć noża żeby ją odkręcić). Kolor jest klasycznie niebieski, podobny do wielu atramentów w nabojach no-name. Ale chyba ma też najmniej fioletowej dominanty ze wszystkich trzech. Po wyschnięciu dość szybko blaknie.
Próbka pisma jakimś szkolnym piórkiem (chyba Schneider), stalówka ok. F. Jak widać dobrze kryje dość śliski papier jakim jest Oxford.

Pelikan Royal Blue


Buteleczka mieści najmniej, bo tylko 30 ml. Ale jest solidnie wykonana. Na moje oko największa fioletowa dominanta, fajnie cieniuje, ale też najgorzej kryje śliski papier (Oxford). Solidny atrament ogólnego zastosowania. Po wyschnięciu nie płowieje.
Próbka Parkerem Vector, stalówka rozmiar F.

Hero Blue


Chyba najciemniejszy ze wszystkch trzech. Co prawda tutaj próbka jest piórem ze stalówką M (Picasso 916), a ślad pędzelkiem jest dość jasny, ale nawet w piórach ze stalówką F zostawia dość ciemny ślad, który nie płowieje. Może ma to związek z tym, że dość szybko odparowuje, co wpływa na kolor. Ładnie cieniuje (od granatu do niebieskiego). Dominanta fioletowa bardzo niewielka.
Butelka mieści 59 ml atramentu. Krycie na śliskim papierze pomiędzy Camelem a Pelikanem.

Sample


Z aparatu (z lampą błyskową):




Ze skanera:



Jak zwykle prawda o kolorze leży gdzieś pośrodku. Nie robiłem zdjęć od kilku miesięcy i nie bardzo chciało mi się wszystko rozkładać. Z moich obserwacji wynika też, że wiele zależy od pióra i grubości stalówki - ten sam atrament wygląda inaczej w zależności od tego co nim napełnimy..

Cenowo najtańszy jest Camel (2,99 zł + konwerter gratis), potem Hero (3-4 zł) i na końcu Pelikan (kiedy kupowałem 7,50 zł ale teraz już zbliża się do dyszki). Tyle tylko, że Hero i Pelikana można dostać w każdym papierniczym a Camela tylko na Allegro (zamawiałem coś jeszcze więc kupiłem na próbę).

środa, 28 marca 2012

Awaria

Zemściło się na mnie trzymanie zdjęć na innym serwerze.. Przez przypadek sobie je skasowałem i przez dobry tydzień blog był bez zdjęć. Dopiero dziś się połapałem i wgrałem wszystko na nowo.

środa, 11 stycznia 2012

Picasso 916 nieco bliżej

Po tematach kulinarnych powrót do piór. 7 miesięcy temu kupiłem pióro Picasso 916 w Abernatopen. Kosztowało ciut ponad 50 zł, więc w sumie niedrogo (ale też nie kupiłem nigdy pióra droższego niż 50 kilka zł). Wygląd klasyczny, niektórzy porównują do Parkera Sonneta. Kolor soczysto żółty, akurat to mi się spodobało - uznałem, że czarne pióra są łatwo dostępne więc można zaszaleć. Z początku byłem jednak trochę rozczarowany. Ale okazało się, że wynika to z doboru atramentów - niestety pod tym względem pióro jest kapryśne. Granatowy Parker Quink nie zdał egzaminu (wychodziła z tego jakaś zieleń). Następne w kolejności były czarne - Pelikan Brilliant Black i Hero Black. Ale widocznie były za gęste, pióro nie nadążało z podawaniem atramentu i przerywało. Szybkie pisanie było niemożliwe. Aż w zeszły weekend natchnęło mnie żeby spróbować ze zwykłym niebieskim. Wyczyściłem pióro i napełniłem je niebieskim Pelikanem Royal Blue. I Picasso ożyło. Pisze lekko, bez problemów, bez przerywania, ładnie cieniuje.
Stalówka to rozmiar M. Dwukolorowa, niestety platerowany złotem rysunek się ściera. Skuwka 56 mm, pióro bez skuwki 12 cm, zamknięte ok. 13,1 cm. Nie mam wagi, ale jest dość ciężkie (ze 30 g). Skuwka na zatrzask.
Do pióra dodawany jest standardowy konwerter na śrubę rzymską, do tego ładne pudełko i książeczka reklamowa Picasso.

Nie miałem czasu na robienie zbyt wielu zdjęć, odsyłam do starszego posta. Tym razem tylko zbliżenia stalówki. Ponieważ nie mam makro do Canona posiłkowałem się kompaktem córki, nie zauważyłem że ma włączony datownik ale nie chciało mi się powtarzać zdjęć. Troche to lamersko wygląda, ale trudno..






I jeszcze próbka pisma, widać że ładnie cieniuje.




Ostatnio te pióra są sprzedawane także pod nazwą Renoird Granada, tylko nieco nowszy design - srebrna sekcja zamiast czarnej. Ale w sumie to jest to samo...

Pozdrawiam pióromaniaków...

niedziela, 8 stycznia 2012

Kotlety pożarskie

Muszę przyznać, że zaniedbałem sobie bloga. Wynika to głównie z tego, że ostatnio muszę dużo pisać i potem nie chce mi się już myśleć nad wpisami do tego bloga. Ale postaram się to nadrobić, bo jednym z postanowień noworocznych jest lepsza organizacja czasu.
Tym razem przepis na dość popularne chyba ostatnio kotlety pożarskie (kotlety Pożarskiego). Moja wersja pochodzi z kompilacji kilku przepisów. Jest to dość pracochłonna w przygotowaniu potrawa, ale ponieważ zawsze robię sobie na zapas, mogę na drugi dzień je odgrzać i mam prawie gotowy obiad.

Co będzie potrzebne:

- filet z kurczaka (ok. 0,5-0,6 kg)
- czerstwa bułka (albo dwie kajzerki)
- trochę mleka
- jajko
- trochę masła (łyżka, dwie..)
- pieprz i sól, ewentualnie trochę przyprawy do kurczaka.
- bułka tarta
- olej do smażenia

Bułkę rozdrabniamy i zalewamy mlekiem (nie za dużo) - kiedy się wchłonie odciskamy resztę mleka. Mięso obkrawamy z błonek itp. części i mielimy (ja mam starą ręczną maszynkę, która zapycha się kiedy trafi się jakiś kawałek ścięgna..) dodając bułkę.
Wszystko mielimy jeszcze raz :)
Jajko rozdzielamy na żółtko i białko (do tej ilości mięsa jedno jajko w zupełności wystarczy). Żółtko ucieramy z masłem, a białko ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy do zmielonego mięsa najpierw żółtko utarte z masłem, sól, pieprz, potem ubitą pianę z białka i mieszamy aż wszystko się połączy. Jeśli masa jest za rzadka dodajemy do niej bułki tartej. Następnie formujemy kulki i obtaczamy je w bułce tartej. Mi wychodzi z kilkanaście kulek z takiej porcji (na jednego dorosłego i 2 dzieci starcza na 2 obiady - żona nie je mięsa.. :)). Kuleczki trzeba trochę spłaszczyć.
Rozgrzewamy olej na patelni i smażymy na niezbyt dużym ogniu z obu stron (przy zbyt dużym za bardzo przypali się panierka).


kotlety pożarskie
kotlety pożarskie


Usmażone kotlety przekładamy do naczynia żaroodpornego, a na wierzch dajemy kilka plasterków masła. Naczynie z zawartością wkładamy jeszcze na jakieś 5-10 minut do piekarnika rozgrzanego do 200°C.
Żeby odgrzać na drugi dzień wystarczy dodać jeszcze trochę masła na górę i podgrzać w piekarniku (tylko dłużej, i nie wkładać naczynia prosto z lodówki do gorącego pieca). I to tyle. Bardzo ekonomiczne danie. Można też jeść na zimno, np. pokroić na chleb.


kotlety pożarskie
kotlety pożarskie