Tym razem będzie bez zdjęcia bo choć nagotowałem wielki gar to już wszystko zjedliśmy... Płow to uzbecka potrawa z ryżu i mięsa, ale ja robię wersję wegetariańską.
Po raz pierwszy usłyszałem o nim oglądając "Straż dzienną". Ponieważ ja generalnie lubię wszystko co z ryżu, dlatego postanowiłem spróbować. Niestety nie było łatwo bo nigdzie nie znalazłem jednego, spójnego przepisu. Musiałem poskładać własny ze wszystkich opisów jakie znalazłem i metodą prób i błędów doszedłem do przepisu niemal idealnego. Najtrudniej będzie mi podać proporcje bo ja zawsze robię "na oko" i zawsze wychodzi mi praktycznie tak samo.. OK, jedziemy.. taka jednorazowa porcja na 3-4 osoby.
Składniki.
- 2 szklanki ryżu (ja zazwyczaj robię z 4)
- 2 średnie cebule (może być biała albo czerwona)
- 2 duże marchewki
- szklanka soczewicy (może być z puszki)
- 2 papryki (ale mogą być ze słoika)
- szklanka rodzynek
- pół szklanki żurawiny (powinien być berberys, ale nigdzie nie znalazłem)
- 1 i pół łyżki stołowej kuminu (kmin rzymski) i tyle samo ziaren kolendry - bez tego składnika nie zabieraj się za płow
- po łyżeczce kurkumy, ostrej i słodkiej papryki, pieprzu, soli
- olej
- kilka ząbków czosnku (5-7)
- gorąca woda - w proporcji 2 szklanki na każdą szklankę ryżu
- garnek z grubym dnem
Na początek obieramy sobie warzywa. W międzyczasie gotujemy soczewicę (najlepiej zieloną, nie rozgotuje się na papkę, ale trzeba ją najpierw namoczyć) i nastawiamy wodę do zagotowania. Marchewkę trzemy na tarce z grubymi oczkami, cebulę i paprykę kroimy w kostkę. Kumin i ziarna kolendry trzemy w moździerzu (kolendra w proszku nie jest już tak aromatyczna). Tak jak pisałem - bez tego składnika będzie to smakowało jak każde inne jednogarnkowe danie z ryżem. Przygotowanie trwa 2 godz. więc nie idziemy na skróty..
Do garnka nalewamy trochę oleju i smażymy warzywa aż zrobią się miękkie. W międzyczasie pewnie zagotowała się woda więc możemy sparzyć rodzynki. Do miękkich już warzyw dodajemy ugotowaną (miękką) soczewicę, przyprawy i żurawiny. Za pierwszym razem robiłem z cieciorką (tak powinno być wg. uzbeckich przepisów), ale jednak bardziej smakuje mi z soczewicą. Mieszamy..
I teraz przechodzimy do sedna. Ponieważ podczas gotowania warzywa mogą się trochę przypalić dobrze jest dolać do nich trochę wody (tej gorącej). Zmniejszamy ogień na palniku do minimum. Wyrównujemy i trochę ubijamy warzywa w garnku i sypiemy na nie ryż, który ubijamy (dlatego lepszy jest węższy a wyższy garnek..). Na ubity ryż lejemy gorącą wodę (2 szklanki na każdą szklankę ryżu), ale tak żeby go nie wzburzyć - dlatego nalewamy nie bezpośrednio na ryż tylko na dużą łyżkę. Mamy teraz 3 warstwy - warzywa, ryż i wodę. Teraz możemy sobie zrobić małą przerwę aż odkryje nam się ryż i w międzyczasie obrać ząbki czosnku. Kiedy woda z góry już odparuje wkładamy te ząbki w ryż i dalej gotujemy. Z nudów szatkujemy rodzynki.
Samo gotowanie trochę trwa.. Kiedy wody jest już naprawdę mało (dobrze posprawdzać po bokach bo poziom wody może być mylący) wyjmujemy ząbki czosnku, dosypujemy rodzynki i mieszamy całą zawartość garnka. Ryż na samym wierzchu może być jeszcze lekko twardawy, w środku będzie miękki.
Nie polecam jeść na gorąco (tym bardziej, że ponoć je się palcami, ale jednak jakoś wolę widelec). Niech ryż wsiąknie resztę wody i całość trochę ostygnie.
To jest moja wersja wegetariańska, ale można dodać kurczaka, tylko ja bym go najpierw podsmażył (pokrojonego w kostkę) i dodał na końcu razem z rodzynkami. Zazwyczaj robię podwójną porcję. Starcza na kilka dni, dobrze się przechowuje, można odgrzewać w mikrofali.
Ja robię płow przynajmniej raz na miesiąc, czasem co tydzień. To na pewno jedno z moich ulubionych dań:) Na pewno ciekawa odmiana po risotto i paelli. Acha, pilaw to jednak coś innego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz